Poniżej oryginalne wiadomości Marcina przesłane na maila prosto z Indii. Marcin pisał je na szybko w wolnej chwili, więc język jest swobodny. Po Jego powrocie, pewnie ukaże się oficjalne sprawozdanie, w formie opowiadania.
5.09.2015
Po 5 dniach (z przerwami) drogi samolotami, samochodami i pociągiem dotarliśmy do wioski niedaleko Kochimy. Rejon wspaniały, wspaniali ludzie i porządny ośrodek jezuitów połączony z Szkołą. Warunki są naprawdę dobre jak na Indie i ten stosunkowo biedny rejon.
Dzisiaj był dzień nauczyciela i dzieciaki przygotowały niesamowite przedstawienia dla nauczycieli. Widać ogromna radość i ekspresję życia tych ludzi. Podobno w klasach jest po 60 uczniów. W ostatnim czasie z uwagi na duże opady i położenie wioski na zboczu gór aż 47 domów obsunęło się na zmiękczonej ziemi a ludzie zostali z niczym. Dodatkowo cześć dróg została zniszczona przez co dzieciaki maja ciężej dostać się do szkoły.
Zostaliśmy tutaj bardzo ciepło przyjęci ( dzieciaki śpiewały nam piosenkę i dały nam kwiatki). A Jezuici i tutejsi ludzie są bardzo opiekuńczy. Rejon podobno jest bardzo bezpieczny i coś takiego jak kradzież nie występuje, ale sytuacja polityczna jest dziwna bo te rejony chyba walczyły o autonomie i oddzielenie od Indii ... Dosyć niedawno jeszcze toczyły się w tych rejonach walki rebeliantów i wojsk rządowych. Teraz jest bezpiecznie, ale można spotkać uzbrojonych żołnierzy czasami ... zresztą w innych rejonach Indii tez wiedzieliśmy żołnierzy lub policję uzbrojona w karabiny :)
Mamy w domu dostęp do internetu ale z telefonami jest problem :)... Ale to w sumie nawet lepiej :).
6.09.2015
Dziś byliśmy na Mszy z lokalnymi mieszkańcami (w końcu jest niedziela). Zostaliśmy oczywiście miło przyjęci i przywitani z ambony a nasz jezuita Grzegorz miał krótkie świadectwo odnośnie wiary w Polsce. Msza była długa bo wszystko jest prowadzone po angielsku a potem tłumaczone na lokalny język (choć większość Nagalandczyków i tak mówi po angielsku bo to język którym mogą się porozumiewać ... Nagaland składał się z wielu plemion o innym języku i dodatkowo był kolonia brytyjska ... Stad to właśnie angielski jest językiem urzędowym)
(I tak dla jasności to tu gdzie przebywamy jest kościół ... Kościół którego budowę mamy zapoczątkować jest w wiosce która znajduje się gdzieś niedaleko ... Jutro mamy tam jechać i rozpocząć prace)
Pod ołtarzem ludzie składają tu przedmioty dla biednych ... Co ciekawe, oprócz takich rzeczy jak ryż, znalazła się tam klatka z świnka morska :) ... Nagowie jedzą wszystko co się rusza ... Więc marny losy tej świnki :).
W ciągu dnia integrowaliśmy się z dzieciakami - graliśmy w kosza, w karty i bawiliśmy się z nimi. Cześć dzieci nocuje w szkole (z tego co zrozumiałem z uwagi na zniszczone drogi cześć z nich musiałaby chodzić bardzo daleko do szkoły okrężnymi drogami wiec mogą nocować w szkole i nie wracać w ogóle do domu).
W Nagalandzie większość stanowią chrześcijanie, ale głownie baptyści. Dzisiaj byliśmy świadkami ekumenicznej modlitwy nad urwiskami gdzie osuwająca się ziemia porwała wiele domów. Wspólnie z innymi chrześcijanami modliliśmy się za ludzi których dotknęła ta katastrofa. Padało wiele słów o jednoczeniu kościoła.
A tak w ogóle to ciągle tu pada :)
7.09.2015
Wreszcie zaczęliśmy prace (foty)! (Choć nie było łatwo dojechać do wioski, w której ma powstać ta świątynia ... Przedzieraliśmy się przez błotniste drogi terenowym autem ... Myślę że jechało w nim blisko 20 osób)
Ksiądz poświecił teren i wspólnie z mieszkańcami zaczęliśmy szykować podłoże. Kościół ma powstać na zboczu. Przenosiliśmy wiele kamieni i ziemi.
Druga cześć dnia spędziliśmy w Kohimie. Przyjechaliśmy tam na zaproszenie biskupa który ugościł nas ciastem a potem pozwolił nam zrobić sobie zdjęcia w tradycyjnych strojach wojowników Naga :). (Wybraliśmy się na zakupy choć ceny mocno nie odbiegały od polskich)
Działo się jeszcze dużo drobnych i ciekawych epizodów ... ale na dzisiaj starczy :) ... Jutro kolejny dzień pracy.
Dobrej nocy
10.09.2015
Kolejne trzy dni pracy za nami. Przenosimy rożne kamienie i piach ... Nasza rola to zrównanie ziemi. Pracujemy 3h dziennie wiec nie tak dużo ale sporo ludzi w tym pomaga. Do tej pory dojeżdżałyśmy samochodem terenowym ale dzisiaj szliśmy na piechotę ... Około 45 min po górzystym terenie. Miejscowi zawsze częstują nas herbata i czasami jakimś dodatkami jak ugotowana kukurydza lub prażony ryż.
Popołudniami integrujemy się z dzieciakami.
10.09.2015
Podzielę się z wami kilkoma ciekawymi informacjami.
Podobno średnie miesięczne zarobki to około 6000 rupi co wynosi około 350 zł. Bardzo mało (choć na państwowych placówkach zarabia się 3 razy tyle ... Około 1050 zł). Praktycznie nikt nie posiada komputerów, ale w jezuickiej szkole jest pracownia komputerowa. Ciekawe zjawisko jest takie ze ludzie zaczynają kupować smartphon-y ... Ale nigdy nie mieli komputerów (gdzieś omija ich era komputerów). Jako ze w ekipie mamy projektanta wnętrz po ASP i dziewczynę po architekturze krajobrazu mającą pewne doświadczenie w tej dziedzinie to zrobiliśmy im projekt 3D kościoła i jednej kaplicy która jest w trakcie przebudowy w naszym ośrodku :) ... Jezuita będący szefem tego miejsca był bardzo zadowolony z tych projektów.
Gdy zmierzaliśmy do naszej wioski z lotniska to widziałem ze benzyna kosztuje około 2,5 zł za litr ale już w rejonach naszej wioski cena jest dwa razy większa ... Czyli ceny benzyny są w tych górzystych terenach podobne do polski. Wszystko jest droższe bo trzeba to dowieźć w te góry (w dodatku po fatalnych drogach).
W pokoju w którym jestem nie ma prysznica ... Jest za to kubeł na wodę :) i ciepła woda w kranie na korytarzu.
Zazwyczaj jadamy tutaj codziennie ryż, placki nann i ewentualnie kawałki jakiegoś mięsa. Częstują nas raczej dosyć prostymi daniami.
14.09.2015
Piątek spędziliśmy na rekolekcjach szkolnych w sąsiedniej miejscowości. Maja tam całkiem duży i ładnie wyglądający kościół (choć i tak przecieka w nim dach o czym przekonaliśmy się podczas deszczu). W samych rekolekcjach uczestniczyło pewnie ponad 500 osób a sama organizacja była dobra. Mieli fajnie grający zespół ... Myślę ze rekolekcje szkolne w Polsce są na niższym poziomie ... Ale moim zdaniem to kwesta skali, przy tylu ludziach łatwiej jest zbudować grupę osób chcących coś zrobić :) ... Pomimo pewnie trochę mniejszych możliwości ( finansowych) niż w PL (ale nie przesadzajmy ... ludność może żyje skromniej ale tak naprawdę żyjemy w 21 wieku i wszystko da się ściągnąć w te rejony)
Jeszcze niedawno byliśmy odcięci od tej miejscowości z uwagi na zniszczona przez osuwisko drogę. Droga na szczęści została doprowadzona do względnego użytku i tego dnia mogliśmy dotrzeć na rekolekcje. Niestety w ciągu dnia padało i przed naszym powrotem drogę znowu zamknęli z uwagi na spadające kamienie i błoto na krótkim odcinku drogi. Aby dostać się do naszego domu musieliśmy wysiąść z auta i końcówkę drogi przebyć na piechotę po totalnie zabłoconym terenie. Ale było to fajne doświadczenie :)
15.09. 2014
Mam trochę opóźnienia z relacjami ... No wiec w sobotę był drugi dzień rekolekcji i znowu pojechaliśmy na nie ale tym razem mieliśmy w nich udział :). Biali katolicy z odległego kraju to rzadkość w tych rejonach. Opowiadaliśmy o Polsce i zaśpiewaliśmy polską piosenkę, ja postanowiłem podzielić się krótkim świadectwem, oczywiście po angielsku :).
Ponownie nie udało nam się wrócić autem z miejsca rekolekcji. Droga została zablokowana i rozpoczęto prace naprawcze. Tym razem musieliśmy obejść miejsce osuwiska lekko podchodząc pod zbocze (tym razem nie udało się przejść na wprost przez błoto).
Jak chcecie zobaczyć kilka filmików to możecie śledzić nasz profil na FB "Indie 2015" ... Jakoś znajdziecie :).
15.09.2015
W niedziele było zakopanie kamienia węgielnego w fundamentach kościoła którego budowę zapoczątkowaliśmy. Do cementu włożono zabezpieczone pudełeczko z naszymi imionami :) ... Tak jak by ktoś kiedyś się do niego dokopał :). Odbyła się tez Msza w małym kościółku przypominającym lepiankę. W przyszłości Kościół zbudowany z zebranych przez nas funduszy ma zastąpić ten minikościół :).
Zostaliśmy obdarowani tradycyjnymi chustami/narzutami nagalandzkimi.
Po uroczystościach mieszkańcy wioski zaprosili nas na obiad ... Oczywiście nie podano nam sztućców bo wszyscy jedzą tutaj rękoma :)
Po południu wybraliśmy się na spacer do miejsca w którym są tradycyjne domki żyjących tutaj jeszcze niedawno plemion ... ale opisze to w kolejnym mailu :)
15.09.2015
Wioska z domami dawnych plemion wyglądała bardzo ciekawie. Zastanawiające jest to ze te domy nie są odgrodzone i każdy może tam wejść. Moim zdaniem to złe bo zwiedzający po prostu niszczą te eksponaty, które są w końcu dziedzictwem kulturowym tych rejonów. Lokalna młodzież robi sobie tam miejscówki do picia piwa... zresztą nawet nas częstowali :). (picie alkoholu jest tu zakazane przez prawo ale i tak ludzie tu piją, nasi jezuici tez nas częstowali piwem jednego dnia :))
Oczywiście po raz trzeci nie udało nam się normalnie wrócić do domu. Najpierw rozpadał się wielki deszcz i spędziliśmy około godziny pod dachem jednej z chat. Potem okazało się że nie możemy wrócić do domu bo przejście przez teren osuwiska jest zbyt niebezpieczne. Na szczęście ojcowie wysłali nam ekipę ratunkowa (dwóch lokalnych chłopaków z latarkami :)) która przeprowadziła nas przez góry omijając niebezpieczny rejony. To była kolejna przygoda :).
Trzy wyjście i trzy trudne powroty ... In india everything is possible :) ... Te słowa rzeczywiście nabierają swojej mocy :) ... Ciągle zadziwia mnie ten kraj :).
15.09.2015
W poniedziałek znowu ruszyliśmy do pracy.
Po pracy grałem w kosza z chłopakami i pomimo ze jestem od nich wyższy to i tak grali zdecydowanie lepiej niż ja :). Kilku jezuitów tez z nami grało i naprawdę są mocni :) ... W środę mamy zagrać mecz Polska - Indie :).
Wieczorem bawiliśmy się znowu z dzieciakami.
cdn.